Zastanawialiście się kiedyś jak to się stało, że powstało Stowarzyszenie Bears of Poland? Kto w ogóle wpadł na pomysł założenia pierwszego stowarzyszenia bears w Polsce? Jak ono powstawało? A jak to wszystko wyglądało u nas przed Bears of Poland? Jeżeli tak, mamy nadzieję, że znajdziecie odpowiedzi na te i wiele innych pytań w wywiadzie z Piotrkiem Nowakiem, jednym z „ojców założycieli” Stowarzyszenia.
9 czerwca 2016 roku, Warszawa. Czwartkowe popołudnie, tuż przed weekendem, kiedy ulicami stolicy przejdzie Parada Równości. Spotykamy się nieprzypadkowo w klubie Ramona, który od pewnego czasu stał się siedliskiem niedźwiedzi i niedźwiedziolubów powiązanych ze Stowarzyszeniem Bears of Poland. Pogoda dopisuje, jest ciepło i bezchmurnie. Siedzimy na zewnątrz w ogródku. Popijając zimne piwo w cieniu parasoli rozpoczynamy rozmowę. Piotrek jest ubrany na sportowo. Niebieska koszulka polo, rozchylona lekko pod szyją, jasne jeansy, sportowe buty. Siedzi rozparty na ławce, szeroko rozłożone nogi, ręce na siedzisku. Patrzy prosto w twarz z typowym rozbawionym błyskiem w oczach. Uśmiecha się szeroko.
Jest potrzeba w naszej misiowej społeczności, by cofnąć się do początków i poznać nieco bardziej historię Stowarzyszenia. Więc przejdźmy od razu do rzeczy. Jak powstał pomysł założenia Stowarzyszenia Bears of Poland?
Pomysł był spontaniczny. Powstał tuż przed zlotem w 2009 roku w podwarszawskich Urlach, kiedy już się zebrało ponad 30 osób chętnych na zlot. Mój ówczesny partner Darek, wpadł na pomysł, że skoro ludzie potrzebują czegoś takiego jak jednoczyć się i organizować razem, to może zróbmy stowarzyszenie. Cel, jaki nam przyświecał to, że stowarzyszenie może ułatwić dużo rzeczy. Przede wszystkim to, że ludzie będą widzieć nie grupę znajomych a organizację, która skupia i łączy ludzi i przez to jest fajnie. I oni też będą chcieć być w takiej organizacji. No zresztą widać to, bo stowarzyszenie się rozrasta. Jest 2016 rok, a ilu obecnie członków jest?
Stowarzyszenie na stan z Walnego miało stu trzydziestu czterech członków.
No to jest Polska. Nie oszukujmy się.
No dobrze, ale nadal, co dziwne, wśród organizacji LGBT jesteśmy jednym z najliczniejszych stowarzyszeń. Uczestniczymy w formowaniu się federacji organizacji LGBT w Krakowie i drugą, co do wielkości organizacją w Federacji jest klub sportowy Krakersy, który ma ponad 40-stu członków.
No to mnie zaskoczyłeś. No to nic tylko się cieszyć, że jednak stowarzyszenie zostało założone. Wiadomo, że nie wszyscy ludzie w naszym kraju są chętni, żeby podawać swoje dane osobiste do wiadomości publicznej i wspierać stowarzyszenie LGBT. Ale z tego wynika, że jednak to stowarzyszenie było potrzebne, bo w 2009 roku, to nie było tak łatwo.
Wracając do tego. Powiedziałeś, że w 2009 roku zebrała się blisko 30-sto osobowa grupa, ale jak doszło do tego, że ta grupa się zebrała?
Oj, to były początki. Nie było jeszcze portali społecznościowych takich jak facebook. Nie było tak łatwo. Ja z Darkiem mieliśmy duże znajomości na portalach internetowych, takich jak gay.pl, gejowo.pl (gdzie byliśmy adminami), ale też zaangażowane były inne portale jak miśkowo.pl, strona puchata, różnica wieku. Po prostu waliliśmy do drzwi właścicieli tych portali z prośbą o umieszczenie ogłoszenia odnośnie organizowanego przez nas zlotu. Nie braliśmy pod uwagę żadnego banneru, tylko po prostu zwykłe ogłoszenie. Bardzo nas zdziwiło i mile zaskoczyło to, że większość tych portali zrobiło dla nas baner. I właśnie poprzez te ogłoszenia ludzie się dowiadywali o zlocie. I to nie tylko Warszawa, bo przyjechali ludzie z całej Polski, a nawet i z zagranicy.
Zebrała się ta grupa osób w Urlach. Padł pomysł rzucony przez Darka, żeby założyć stowarzyszenie. Co się stało potem? Jak wyglądały początki?
Już na zlocie podczas długiego weekendu bożego ciała w czerwcu 2009 roku w Urlach zrobiliśmy mini zebranie, aby wyjaśnić, o co w tym wszystkim chodzi. Oczywiście pojawiły się głosy, że to dla korzyści majątkowych, seksualnych, innych. No bo po co?! Ale udało nam się zebrać podpisy. Okazało się, że niepotrzebnie, bo brakowało nam numerów PESEL u tych osób. Ale początek był, i zobaczyliśmy, że ludzi jednak temat zainteresował, że chcą tego stowarzyszenia.
To co okazało się potem najtrudniejsze?
Przed odpowiedzią Piotrek długo się zastanawia. Patrzy w dół, splótł ręce. Zanim pierwsze słowa padają z jego ust widać, ze wewnętrznie z czymś walczy. Mówi spokojniej niż na początku, tak jakby ważył słowa. W tonie słychać jednak nutkę smutku. Czyżby powracały wspomnienia z tamtych dni?
Znalezienie chętnych do uzupełnienia listy podpisów. Musieliśmy je zebrać jeszcze raz, tym razem wspólnie z Michałem i Piotrkiem. Nie namawialiśmy nikogo na siłę do podpisania. Ale po informacji, że to jest miśkowe stowarzyszenie, dla tych którzy lubią albo czują się miśkiem, to okazało się, że takich ludzi, jest tak naprawdę mało. I mało chętnych do takiego stowarzyszenia. Oczywiście były pytania, „ale po co mi to stowarzyszenie?”
Podsumowując – zebranie ojców założycieli było najtrudniejsze.
Tak mi się wydaje. Złożenie wszystkich dokumentów do sądu nie było, aż takie trudne. Kiedy przyjechaliśmy ze zlotu do Warszawy od razu, wraz z Michałem i Piotrkiem, udaliśmy się do Lambdy. Porozmawialiśmy z ówczesnym prezesem Lambdy Krzysztofem i on nam przedstawił prawnika Lambdy, który pomógł nam za free. Dosłownie za free! Siedział z nami online, często do drugiej czy trzeciej w nocy. Razem staraliśmy się napisać statut. Bo okazało się, że statut można łatwo napisać, ale niestety nie dla stowarzyszeń gejowskich. Więc prawnik pisał tak, żeby sąd nie miał się do czego przyczepić. Bo każde odrzucenie, nawet nie całości a tylko punktu, to od nowa biegnie czas na rozpatrywanie wniosku (trzy miesiące po złożeniu korekty). Sami zakładali oddział Lambdy w Toruniu ponad rok.
Kiedy powstał statut zwołaliśmy zebranie założycielskie w siedzibie Lambdy, 20 września 2009 roku. W międzyczasie też zbieraliśmy ponownie podpisy wymagane do złożenia wniosku. Na spotkaniu zatwierdziliśmy statut, powołaliśmy zarząd, wyłoniliśmy prezesa oraz powołaliśmy komisję rewizyjną. W pierwszym zarządzie zasiadali: Darek, jako prezes, Michał, jako wiceprezes, Bogumił, jako członek zarządu. Komisja została powołana w składzie: Marek przewodniczący komisji, Piotrek członek komisji oraz ja również jako członek komisji.
Wszystko to było przed złożeniem dokumentów do KRS, ponieważ trzeba było podać, kto jest prezesem, kto jest zastępcą, kto jest członkiem zarządu. Po uchwaleniu wszystkiego, złożyliśmy wniosek i czekaliśmy. Sąd raz nam odrzucił wniosek, ale tylko jakiś malutki punkt i to nie było formalne odrzucenie a poprawka.
Pamiętasz może dokładnie kiedy złożyliście?
29 września 2009 roku. Czekaliśmy dosłownie trzy miesiące. Potwierdzenie dostaliśmy listem poleconym na początku stycznia 2010. No i wiadomo, co było potem.
Nie wszyscy to wiedzą. Potem była impreza inauguracyjna.
W lutym była impreza w klubie Galeria, na której ogłosiliśmy, że Stowarzyszenie Bears of Poland zostało formalnie założone i zatwierdzone. Baliśmy się jak cholera tej imprezy, bo wyłożyliśmy swoje pieniądze. Baliśmy się, że ludzie nie przyjdą. Wstęp to było symboliczne 10 zł tylko po to, żeby zwróciły się koszty. Trzeba było opłacić Żaklinę oraz Toma Forta. No, ale na szczęście impreza się udała.
Nas po prostu zamurowało. Bo na początku to były takie nieśmiałe podchody. Staliśmy na wejściu, ludzie się pytali „A co się dzieje?”. I powoli, powoli ludzie zaczęli się pojawiać, a ja patrzyłem jak się schodzą, to po prostu nie wierzyłem. No i się zebrało ponad 200 osób. Impreza się udała. I Ci, którzy byli na samym początku w Stowarzyszeniu wspominają ją bardzo mile.
Podobało mi się bardzo, że to była impreza otwarta. Na wejściu przy drzwiach był baner, że jest to impreza inauguracyjna Stowarzyszenia Bears of Poland. Każdy, kto chciał mógł wejść. Były oczywiście przypadki pomyłki, że wszedł ktoś, kto nie wiedział o co chodzi. Były komentarze „O matko jakie grubasy” i wychodzili. I to mnie bardzo cieszyło. Bo tym razem to nie miśki wychodziły. Ja wtedy byłem szczupły, nie byłem jeszcze miśkiem (śmiech) i dalej nie jestem (śmiech).
Stowarzyszenie zostało założone po pierwszych ogólnopolskich wyborach Mr. Bear Poland.
Tak. Wybory były w październiku 2009 roku. Ludzie wtedy mówili, że staramy się zrobić coś konkurencyjnego. To nie miała być konkurencja. To miało być narzędzie, które potem można będzie przekazać organizatorom Mr. Bear Poland. Taki był nasz zamysł.
Jak wyglądały początki. Jakie mieliście cele zakładając Stowarzyszenie? Co chcieliście osiągnąć?
Celem priorytetowym była integracja społeczności miśkowej, żeby można było się poznać, bawić razem, pójść do klubu i po prostu nie czuć się samemu. Nie czuć się wyobcowany w klubie, na zasadzie, że ja jestem gruby i ktoś na mnie dziwnie patrzy. Bo niestety mamy obecnie kult ciała. Jesteś chudy, jesteś ok. Jesteś gruby, no to patrzą na ciebie „z byka”. My przede wszystkich celowaliśmy w imprezy, w zloty, w spotkania miśkowe. Braliśmy też pod uwagę to, że Stowarzyszeniu łatwiej będzie uzyskać granty, dotacje czy nawet sponsorów. Całkowicie inaczej firma zewnętrzna patrzy, jak jest jakaś anonimowa grupa ludzi, a inaczej jak działają pod szyldem legalnej organizacji.
Mieliśmy nawet pomysł, żeby raz w tygodniu było spotkanie w Lodi Dodi, bo wtedy za sprawą Tomasza był to taki niby nasz miśkowy pub. No cóż, ale to nie wyszło. A potem pfff (bierze oddech) Zarząd się zmienił. Został powołany nowy zarząd i nowe cele. Trochę inne, ale głównym celem dalej są właśnie spotkania integracyjne.
Czyli rozumiem, że chodziło o to, żeby organizacja spotkań nie była spersonalizowana pod konkretnym nazwiskiem?
Tak, dokładnie żeby nie robić tego osobowo, pod konkretnym nazwiskiem. Nie oszukujmy się. Nasze środowisko jest zawistne i nie chcieliśmy wysłuchiwać, że robimy to tylko, żeby z tego skorzystać finansowo. A stowarzyszenie działa psychicznie na ludzi inaczej. Jednoczy ludzi, więc chodźmy tam, będzie fajnie. Stowarzyszenie miało właśnie taki cel, żeby ludzie, którzy nie wiedzą co począć ze sobą, mogli przyjść, porozmawiać, poznać innych miśków, grubasków, albo chaserków. Bo grubasek nie wyjdzie sam. Polskie realia.
Teraz biorąc pod uwagę, to jak sobie wyobrażaliście to Stowarzyszenie na początku, jak oceniasz Stowarzyszenie teraz?
Przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Naprawdę tak dużo się dzieje, że czasami sam już nie ogarniam. Jest tyle misiospędów, czyli lokalnych spotkań. Zloty w Warszawie, w Trójmieście, we Wrocławiu, w Krakowie i innych miastach. Są inne spotkania towarzyszące jak warsztaty kulinarne, karaoke, sauna. Naprawdę Stowarzyszenie rozwinęło się na wielki, wielki plus. Ci, co nie wiedzą, jakie były realia w 2009 roku czy wcześniej, to nie zdają sobie sprawy, jak to Stowarzyszenie się rozwinęło. Jak jest fajnie teraz w społeczności misiowej w Polsce.
To jest tu i teraz. A jak myślisz, w którym kierunku powinno dalej się rozwijać stowarzyszenie? Czy byś coś zmienił w działalności Stowarzyszenia?
(zasępia się, zastanawia przez chwilę) Na teraz nie wiem. Na pewno powinno nadal organizować spotkania. Nie odpowiem, co ja bym zmienił. Na razie idzie w dobrym kierunku. Niektórzy narzekają, że jest za dużo spotkań, że tylko na tym się skupiamy. No, ale na czym innym na razie możemy się skupić? Cóż można na razie planować? To nie jest Berlin czy Londyn. Ale nie porównujmy.
A jak sobie wyobrażasz stowarzyszenie za 10 lat?
Kiedy mówi „Mój boże” przeciąga ‘ó’ i akcentuje słowa w specyficzny sposób. Śmieje się głośno, otwarcie, całym sobą. Nie widać niczego wymuszonego, niczego udawanego. Zaraźliwa wręcz radość. W czasie całego wywiadu śmieje się często wprowadzając miłą atmosferę, rozładowując stres.
Mój boże! Ale będę stary (śmiech). Jestem pewien, że na pewno będzie istnieć. Na pewno nie gorzej niż teraz, myślę, że będzie dużo dużo lepiej.
Biorąc pod uwagę listę „ojców założycieli”, którą wydobyliśmy z KRS-u, część z tych osób wycofała się z życia społeczności bears.
I tego nie rozumiem i nie wiem dlaczego. Zresztą ja też troszkę się wycofałem. (Po zastanowieniu). Może za dużo było tego dla nas, za szybko? Ja troszkę się wycofałem, bo w Stowarzyszeniu, pojawiło się bardzo dużo młodych osób. A my się starzejemy. A może było mnie już za dużo?
Tak, ale to jest wymiana pokoleń.
No tak, każdy ma swój target czy nawet chodzi też o to, żeby mieć z kim porozmawiać.
Tak, ale jeżeli się wycofują Ci starsi, czyli Ci „ojcowie założyciele”, czyli osoby po 30-tce, 40-tce, 50-tce, to potem właśnie jest ten problem naszych klubów. Nie pójdę, bo są sami młodzi. Ale jak Ty nie pójdziesz, to ten drugi też nie pójdzie. To się samo napędza.
No więc właśnie. I potem w klubach są sami młodzi.
A dlaczego Ty się wycofałeś?
Ja się nie wycofałem zupełnie, sam wiesz dobrze. Ale tak jak Ci mówiłem czasami mnie to troszkę przeraża, że te spotkania przyciągają coraz młodszych ludzi.
Może szukają kogoś w typie daddy?
Ja też szukam tatusia (śmiech).
Może to Cię przeraża, że teraz Ty jesteś postrzegany jako daddy?
Nie wiem, może. Ja wiem, że to zabrzmi czysto seksualnie, ale lepiej się czuję w starszym towarzystwie (śmiech).
To było o Stowarzyszeniu i jego początkach. Teraz nieco bardziej ogólnie porozmawiamy o społeczności bears w Polsce. Jak według Ciebie wyglądała ta społeczność przed powstaniem stowarzyszenia?
Tak naprawdę ja nie wiem jak wyglądała przed powstaniem Stowarzyszenia. Bo ja się obracałem w innym środowisku. Miałem starszego partnera od siebie o 6 lat i w sumie obracaliśmy się w środowisku młodych ludzi, chodziliśmy regularnie do Galerii. Chociaż wtedy to było zupełnie inne towarzystwo, taki mix od 18 do 105 lat. Ale nie było tam jakoś miśków. Może ktoś się pojawiał, ale ja wtedy nie zauważałem tych miśków, bo ja miałem swojego. Ale w pewnym momencie zobaczyłem, że my jesteśmy w tym klubie najstarsi. To mnie przeraziło i poszliśmy do starego Toro. Tam poznaliśmy właśnie Michała, Piotrka oraz Benka, Zbyszka i innych. I od tego momentu dopiero tak naprawdę zaczęło się moje życie bearsowe.
To jak od tamtego momentu oceniasz tą społeczność w Polsce?
Wtedy praktycznie nie było społeczności bears. Słyszeliśmy tylko jak jest na zachodzie. Widzieliśmy zdjęcia, statki, baseny, dyskoteki… widzieliśmy jak to może być. I tak właśnie chcieliśmy, żeby było i u nas. Żeby coś takiego powstało, żeby ludzie przychodzili, przyjeżdżali na spotkania. Ale wtedy było to średnie, bardzo średnie. To były pojedyncze grupki znajomych, często potem znajomych znajomych, którzy przychodzili do klubu, bawili się tylko między sobą. Dość hermetyczne grupki, które nikogo z zewnątrz nie przyjmowały. Nie było takich spotkań jak teraz, że można kogoś poznać. Kiedyś był komunizm. Teraz jest dużo lepiej (śmiech).
Tak to można porównywać. To był 2009 rok. Miśków praktycznie jak na lekarstwo. Jak byli to w domu, albo nie wychodzili, bo byli w parach. Nawet jeżeli nie byli w związkach, to i tak nie chodzili nigdzie, bo uważali, że są za starzy, brzydcy czy grubi.
A jak teraz oceniasz to środowisko?
(długa przerwa) No tak jak wspomniałem. Dużo dużo lepiej. Są spotkania. Są fajni ludzie, którzy wyszli z domów. Co prawda troszkę grupa młodnieje, niestety dla mnie. No ale każdy lubi co lubi.
Jak byś porównał naszą społeczność do tych innych, które poznałeś w czasie swoich podróży.
Nie ma porównania. My nadal jesteśmy jak taki raczkujący bobas. Może już nie jesteśmy na etapie niemowlęcia, ale taki malutki raczkujący, jeszcze niechodzący bobasek.
Jak myślisz, w którym kierunku pójdzie nasza społeczność bears? Czy to się rozwinie tak jak te społeczności, które miałeś okazje oglądać za granicą?
Ciężko będzie. My Polacy jesteśmy zbyt zamknięci. Nie jesteśmy otwarci wobec innych czy tak komunikatywni jak np. Hiszpanie czy Włosi. Tam ktoś Ciebie nie zna, ale podchodzi do Ciebie i zagaduje, jakby Ciebie znał od wielu lat.
Ale czy to nie jest właśnie kwestia tego, żeby ta młodzież, która się pojawia na naszych spotkaniach po prostu dorosła? Za 10–20 lat? Bo oni już zachowują się inaczej niż my.
No tak, oni zachowują się już inaczej. No dobrze. Poczekam 10 lat i zobaczę. Tylko wtedy będę już naprawdę daddy.
Może znajdziesz wtedy swojego chaserka?
Słucham?! (śmiech).
Wracając do pytań. Co sądzisz o wyborach Mr. Bear Poland?
Uważam, że potrzeba nam czegoś takiego. Jeżeli chodzi o kandydatów to każdy ma swój gust. Ale jest coś takiego potrzebne. Bo jeżeli jest Mister Gay, Miss Polonia, Miss Uniwersum, to dlaczego nie zrobić Mr. Bear, który się totalnie różni od Mr. Gay. To jest zupełnie coś innego. Jest to potrzebne i będzie potrzebne.
Chociaż troszkę już odpowiedziałeś na to pytanie, ale postaraj się podsumować. Co sądzisz właśnie o nas, o polskich miśkach – jak miśki w Polsce czy też osoby, które przychodzą na nasze spotkania się zachowują. Czy mamy jakieś cechy, które nas wyróżniają na tle pozostałych społeczności? Poza tym, co już powiedziałeś, że jesteśmy bardziej zamknięci.
Co nas wyróżnia? Spontaniczność i zabawa. Ale niestety w swoim gronie. Jak ktoś przychodzi z zewnątrz, no to widzi wesołych ludzi, którzy fajnie się bawią. Miśki są zawsze uśmiechnięte, no poza zdjęciami (śmiech).
Ale wracając, jeżeli ktoś wchodzi na imprezę miśkową, to się nie nudzi. Ja bywałem na imprezach niemiśkowych, no to różnie było. Miśki lubią się dobrze bawić.
To była ocena społeczności bears przez Ciebie. Teraz czas, żebyśmy poznali trochę bardziej jednego z ojców założycieli Stowarzyszenia.
Mój boże! (śmiech).
Kim według Ciebie jest bear?
(śmiech) Wiedziałem, że zadasz to pytanie. Nie powiem, że ten, który się czuje miśkiem jest miśkiem. Bo według mnie misiek jest duży, ale nie w sensie wysokości tylko objętości. To jest misiek. Ja nie widziałem niedźwiedzia (przyp. red. chodzi o zwierzę), takiego małego chudego. Misiek według mnie to jest postawny, duży mężczyzna. Troszkę owłosiony. Broda, wąsy. To jest misiek. Niektórzy myślą, że mam wąsy, brodę, ale jestem chudy jak szczapa i się czuję miśkiem, to nim jestem. Nie. To nie jest dla mnie misiek. Dużo ludzi będzie mnie nienawidzić teraz. Ale każdy ma swoją definicję miśka. I ta jest właśnie moja. Moi znajomi doskonale ją znają.
Opisując swój archetyp bear’a Piotrek mocno gestykuluje. Kreśli w powietrzu kształty, które potem wirtualnie obejmuje. Słowa to tylko jedna część bardzo rozbudowanego, a jednocześnie dokładnego opisu.
No to, jak już określiliśmy, kto według Ciebie jest misiem. To jaki jest Twój typ faceta?
No taki, jak powiedziałem właśnie. Duży, troszkę owłosiony, im więcej tym lepiej, starszy ode mnie. Wąsy, broda. Fajnie, jak jest łysy. Bo to fajnie współgra, broda bez włosów na głowie. No i ma to coś takiego miśkowego w twarzy. Nie nazwę tego. To się czuje.
A co zwraca Twoją uwagę jak widzisz innego mężczyznę? Co Cię kręci?
Pierwsze, na co patrzę to twarz. I tu cię zaskoczę, że nie zawsze to musi być taki duży misiek, żeby mi się podobał. Może być też dużo mniejszy. Ale jak jest fajna twarz plus „to coś” to podejdę. Nie oszukujmy się, jesteśmy wzrokowcami. Jeżeli ktoś mówi, że uroda jest nieważna, tylko charakter i psychika są ważne, to ja się z tym nie zgodzę. Bo przy pierwszym poznaniu przyciąga ciało a nie umysł. U mnie to twarz. Potem jeżeli podejdziesz, poznasz i fajnie się z nim rozmawia to super! Jak się rozmowa nie klei, no to i twarz ci nie pomoże. Więc niestety pierwsze co, to jest twarz, ale oczywiście musi być misiem, najlepiej starszym ode mnie. No nie podejdę do dwudziestoletniego chudziaka, żeby go poderwać. Niestety, to mnie nie kręci.
Odchodząc troszeczkę od stereotypu, jak spędzasz swój wolny czas?
Nudno. Nie uprawiam już czynnie sportu. Nie jestem muzykiem ani artystą. Przychodzę do domu, kładę się na sofie i oglądam telewizję. Odpalam laptopa i czasami sobie coś tam podłubię na facebooku. Przychodzi weekend no to wybiorę się na piwo, ale tylko jeżeli mam z kim, bo sam absolutnie się nie wybiorę do pubu.
A dlaczego nie?
Bo się głupio czuję samemu. Będę siedział jak ten 65-sięcio letni dziadek przy barze? Ja wiem, że ja kiedyś też będę miał 65 lat, ale wtedy się wybiorę sam i tak będę siedział…
…i będziesz wtedy otoczony wianuszkiem młodych chaserków.
To wytniesz! (śmiech). Także samemu jakoś mi się chce. Po pierwsze nie chce mi się, a po drugie jakbym przyszedł do Ramony to oczywiście, że spotkam kogoś znajomego. Nie jestem tutaj anonimowy, ale to jest na zasadzie: „Cześć”, „Cześć”, „Co słychać?” i to wszystko. A ten ktoś jest ze swoim towarzystwem, więc potem odchodzi do nich. A ty siedzisz, jak ten głupek przy barze i patrzysz w kufel.
No dobrze. Jaka była Twoja najlepsza impreza misiowa, na której byłeś i dlaczego?
(długa przerwa) Byłem pod dużym wrażeniem, tej którą my zrobiliśmy. Tak, jestem nieskromny (śmiech). Ale bardzo mile zaskoczyła mnie frekwencją impreza w Łodzi w grudniu w 2014 roku. Gdyby tak naprawdę nie nasza misiowa gromadka, to Narraganset byłoby puste. Bardzo mile mnie zaskoczyła i frekwencja i organizacja.
Jeżeli chodzi o zagraniczne imprezy, to zdecydowanie Sitges. I 2014 i 2015 rok. Ale to jest zupełnie inna historia. Nie ma jak tego porównać. Zupełnie inne klimaty. Bo to jest BearWeek. Organizatorami tej imprezy jest jedna misiowa para, która to wszystko robi. Oczywiście jest wielu sponsorów, dużo klubów, ale wszyscy współpracują z organizatorami.
Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość za 10 lat. To gdzie i z kim? Czy z kimś?
Mój boże! Wyobrażam sobie, że będę z kimś na pewno. Ja nie potrafię być sam. Myślę, że zostanę w Warszawie. Były próby wyemigrowania, ale skończyło się na niczym. Fajny misiek, mieszkanie razem. Nie wyobrażam sobie związku na odległość. Chociaż czasami jest tak, że nie masz wyjścia, bo Cię dzieli tysiące kilometrów. Teraz 300 kilometrów, to na mnie nie robi wrażenia (śmiech).
Muszę wrócić do pytania, które od czasu do czasu pada w kuluarach naszej społeczności. Czy zamierzasz kandydować w 2019 roku na Mr. Bear Poland.
(śmiech) Ale jak sama nazwa mówi: Mr. Bear to trzeba być bearem. Ja nie jestem miśkiem. Ja się absolutnie nie czuję miśkiem. Ja pamiętam siebie innego, chudego.
W znakomitej większości kategoryzacji miśków, wyglądasz na miśka, powiedzmy, że od tego 2009 roku ciut Ci się przytyło.
No troszeczkę.
Trochę się zapuściłeś na twarzy.
Troszeczkę, bywało gorzej (śmiech).
Więc jakby nie było pasujesz i z tego, co ludzie mówią obiecałeś, że weźmiesz udział w dziesiątych wyborach, o ile je zorganizujemy.
Nic nie obiecałem! To były żarty! (śmiech). Pomyślę, ale nie obiecuję. Które teraz będą wybory? Ósme?
Tak, za niecałe trzy lata byś musiał startować, w 2018 roku na Mr. Bear Poland 2019.
Mój boże, za trzy lata. To ja będę miał 44 lata. „A jego imię czterdzieści i cztery” (przyp. red. cytat z „Dziady cz. III”). Nie mówię tak, nie mówię nie. Ale naprawdę, ja nie czuję się miśkiem. Ja siebie pamiętam sprzed iks lat i cały czas to we mnie siedzi.
No, ale nie jesteśmy tacy, jak byliśmy za młodu.
Ja wiem o tym. Ale to wyobrażenie we mnie jest i to ciężko zmienić.